Rzeczywistość to wielogłowy potwór. Żeby ją zdefiniować, trzeba zanurzyć się głębiej – mówił Cristi Puiu w jednym z wywiadów, choć tym razem sam nie zagłębia się w nią tak, jak robił to w Sieranevadzie czy Malmkrog. To zadanie pozostawia widzom. MMXX – wedle słów reżysera „możliwy dziennik roku 2020”, pierwszego, w którym świat zmagał się z covidem – składa się z czterech luźno ze sobą powiązanych części. Przyglądamy się rozmowie psychoterapeutki z pacjentką, rodzinnym przepychankom przy kuchennym stole, dialogowi dwóch pielęgniarzy odpoczywających podczas dyżuru, a także przesłuchaniu prowadzonemu przez policjanta na pogrzebie samobójcy. Epizody te nie układają się jednak w zwyczajną kronikę pandemii. Choć choroba i związane z nią trudności są wyzwaniem dla bohaterów, a maski stanowią poręczną metaforę odsłaniania i ukrywania prawdziwych twarzy i intencji, to Puiu ponownie skupia się na konfliktach charakterów, zaburzonych relacjach międzyludzkich, narastającej agresji i coraz większych problemach z komunikacją. Dzięki mistrzowskiej reżyserii każdy z widzów może się przejrzeć w filmowym lustrze, które rumuński artysta stawia przed swoimi rodakami.
[Źródło: Jakub Demiańczuk, Nowe Horyzonty]