repertuar

wczoraj
dzisiaj
jutro
PWŚCPSN
loading

dzisiaj

 
0
strona główna
The Last Showgirl, reż. Gia Coppola
Aktualności

Zbyt stara na brokat?

3 dni temu

Pamela Anderson zdejmuje maskę popkulturowej ikony i odsłania się w roli, której nikt się po niej nie spodziewał. The Last Showgirl to nie tylko film o końcu kariery – to opowieść o kobiecości, pamięci i próbie odzyskania samej siebie w mieście złudzeń.

W The Last Showgirl Pamela Anderson wraca na ekran rolą, w której odbijają się echa jej własnego życia. Shelley – tancerka w wieku, który Hollywood uznaje za „po dacie przydatności” – to postać boleśnie prawdziwa, z krwi, kości i brokatu, który powoli się kruszy. Film Gii Coppoli rozgrywa się w Las Vegas, ale nie tym z folderów biur podróży. Vegas u Coppoli to miasto w pełnym słońcu, bez filtrów, sfotografowane ziarnistą 16 mm taśmą jak z dawnych dokumentów. Miasto-lustro, w którym odbija się bohaterka – samotna, nieperfekcyjna, ale uparcie idąca dalej.

Anderson gra tu na emocjonalnych rejestrach, których chyba nikt się po niej nie spodziewał. Jest melancholia, jest gniew, jest czułość i rozpacz. To występ pełen niuansów, i nie bez powodu mówi się o nim jako o jej „drugim debiucie”. Shelley mogłaby być starszą siostrą Ramony z Ślicznotek albo duchową kuzynką Tiny Turner z What’s Love Got to Do with It. Ale to też kobieta bardzo współczesna – walcząca o głos w świecie, który nie umie słuchać.

Obok niej na ekranie: Jamie Lee Curtis w najlepszym wydaniu od czasów Wszystko wszędzie naraz, Dave Bautista w roli pozbawionej bicepsów i patosu oraz Kiernan Shipka, która od czasów Mad Men zdążyła pokazać, że ma dość ekranowej charyzmy, by grać więcej niż tylko „córkę kogoś ważnego”.

Coppola idzie tropem Seana Bakera czy Chloé Zhao – daje swoim bohaterkom czas i przestrzeń, pozwala im żyć, nawet jeśli to życie toczy się w cieniu gasnących świateł. The Last Showgirl to kino o końcach, ale też o tym, że każdy koniec może być preludium do czegoś nowego. To także film, który opowiada o ciele – nie jak o obiekcie, ale jak o archiwum przeżyć. Shelley tańczy, nawet gdy wszystko w niej mówi: „usiądź”.

W tle – nominowana do Złotego Globu piosenka Miley Cyrus Beautiful That Way, która rozbrzmiewa jak hołd nie tylko dla Anderson, ale i dla wszystkich kobiet, które kiedyś musiały zrezygnować z siebie, żeby wrócić silniejsze.

Jeśli Queer Guadagnino to kino zmysłowe i drapieżne, a Mickey 17 Bonga filozoficzna opowieść sci-fi, to The Last Showgirl jest filmem o sercu – z bliznami, ale nadal bijącym.

czytaj także

Polub nas

Bądź na bieżąco, dołącz do newslettera!